Na cmentarzyku za rogiem kończę swoje powieści

I znów spotykamy się drodzy Czytelnicy. Chciałem przedstawić Wam utwór, który powstał dziś na wykładzie z fizjologii zwierząt. Przed przeczytaniem warto zastanowić się, czy jest w życiu nasza osoba, której chcemy coś powiedzieć – mąż, żona, dziecko, brat, siostra, babcia, sąsiad z naprzeciwka, przyjaciel, wróg. To nie muszą  być jakieś górnolotne słowa – czasem wystarcza jedno, czasem dwa, a czasem nawet długie opowiadanie. Ale warto… nie wiemy bowiem co będzie jutro. Zapraszam do poczytania 🙂

 Na cmentarzyku za rogiem kończę swoje powieści

Pamiętam tamte bulwary.
Jak noc przemknęły wspomnienia.
Świt zabrał odgłosy kroków,
roztopił w bladych półcieniach.

Spłonęły zdjęcia i wstążki,
rocznice, daty urodzin.
W niezapłaconych rachunkach
doliczam się dni i godzin.

Zostały już tylko dzieci,
Lecz dzieci się nie zabija.
Ten sam płacz, radość, uśmiechy
najtrudniej się zapomina.

Tęsknię dziś tylko za światłem
Zaklętym w szare marmury.
Na cmentarzyku za rogiem
grzebię wciąż ciało i umysł.

Zamykam serce w jesieni,
w niebie płaczącym ołowiem.
Oddałem dzieciom dzienniki –
życia smutnego posłowie.

Jakoś nie mam dziś pomysłu ażeby dodać cokolwiek. Nastrój za oknem skutecznie odpędza pozytywne myśli, wiec żeby nie dołować i nie smęcić Wam życzę po prostu mile spędzonego wieczoru. Trzymajcie się 🙂


Dodaj komentarz